Oto fotorelacja i kilka ciekawostek związanych z Wielkim Piątkiem:
Cała reszta, czyli my, zwykli ludzie, ze zrozumieniem słuchamy o św. Tomaszu, który musiał zobaczyć, nim uwierzył. Pobożnie potakujemy, że owszem, wiara jest ciemnością, ale… chętnie zobaczymy dowody, bo dowody w procesie o prawdziwość przekazu są ważne, a nasza ułomność szuka materialnych podpórek. Zwracamy się ku relikwiom, choć ich dzisiejsze znaczenie jest nieporównywalne do czci, jaką były otaczane w przeszłości. Pragnienie cudu, czekanie na cud były ważnym rysem pobożności królów, książąt i zwykłego ludu. Pielgrzymowano do nich z nadzieją na odmianę złego losu, ulgi w cierpieniu.
Każda z relikwii ma pasjonującą historię, która nadaje się na powieść sensacyjną i kilka kryminałów.
Krzyż
Relikwie Krzyża i garść gwoździ wydobyła ze wzgórza Golgoty św. Helena, matka cesarza Konstantyna, która zorganizowała swoistą wyprawę archeologiczną do Ziemi Świętej w poszukiwaniu pamiątek po życiu Chrystusa. Od tego czasu zaczął się ich podział i wędrówka po chrześcijańskiej Europie. Były największym skarbem, o nie bili się rycerze, królowie kupowali je za niebotyczne sumy, papieże i opaci obdarowywali na znak najwyższej życzliwości, złodzieje i rozbójnicy kradli bez zahamowań. Fałszerze nie próżnowali i zajęli się podróbkami, bo było wielkie zapotrzebowanie na nie. A „rynek” był chłonny, bo kto miał relikwie, miał władzę i znaczenie, były szlachetnym świadectwem potęgi i Bożej opieki, roztoczonej nad władcą i jego ludem.
Święte dowody Męki przebyły swój szlak – od epicentrum – Ziemi Świętej – poprzez Konstantynopol na Zachód Europy, gdzie trafiały wraz z powracającymi pielgrzymami i rycerzami krucjat. Wiele z nich zmieniło miejsce pobytu po zdobyciu Konstantynopola przez krzyżowców, dla których najbardziej pożądanymi łupami były relikwie. Tak więc przechodziły przez ręce plugawe i święte, a gdy znajdowały swoje miejsca odpocznienia za ich pośrednictwem zdarzały się cuda, bo uzdrawiały, chroniły przed wrogiem, oddalały straszne zarazy.
Korona Cierniowa
Wierny lud oddawał im cześć w nadziei, że ich niewielka, potoczna męka, zostanie skrócona. Wielcy panowie oddawali im cześć na miarę własnej potęgi i bogactw – dla Korony Cierniowej, którą kupił od króla Baldwina św. Ludwik IX i wybudował specjalną kaplicę godną tak wielkiego skarbu – Sainte Chapelle, gdzie czczono ją wraz z drzewem Krzyża, Gwoździami i innymi świętościami Francji.
Kawałki drzewa krzyża, rozsiane po całym chrześcijańskim świecie są dziś w Bazylice św. Piotra w Rzymie, w katedrze Notre Dame w Paryżu i opactwie cysterskim Heiligenkreuz w Austrii. W Polsce czczone są aż w dwudziestu dwóch świątyniach, na Świętym Krzyżu, w Krakowie i Częstochowie.
Chusta z Manopello
Chusta Weroniki znajduje się w Rzymie, ale także uważa się, że jest nią sudarion z Oviedo czy Manopello.
Włócznia
Włócznia Przeznaczenia, którą rzymski legionista przebił bok Jezusa, znajduje się w Watykanie, jest też w Wiedniu, a do posiadania oryginału pretendują też Ormianie.
Gwoździe
Gwoździe, którymi był przybity znajdują się w bazylice świętego Krzyża Jerozolimskiego w Rzymie, a także w Trewirze. Jeden z nich został wkomponowany w koronę zachodniochrześcijańskich cesarzy, co było logiczne – był cenniejszy od najdroższych kamieni szlachetnych.
Całun Turyński
I ta jedyna, relikwia nad relikwiami – Całun, którym według przekazów owinięto Ciało Jezusa po Męce i za pośrednictwem którego nie dokonano żadnego cudu, znajduje się w Turynie.
„Jak reporterzy”
Nastroje i stosunek do relikwii falowały, bo po wiekach uwielbienia na scenie dziejów pojawili się sceptycy i szydercy. Jan Kalwin, który poświęcił cały traktat przeciwko kultowi relikwii stwierdził, że fragmentami z drzewa Krzyża można załadować cały statek. W czasach Oświecenia cześć dla relikwii została uznana za gusła ciemnego ludu, ludzie nowocześni przestali wierzyć w ich moc i była to cezura, która oddziela światłość od jasności. W okresie rewolucji ten sam lud, który miesiącami pielgrzymował do sanktuariów, wtargnął do świątyń aby je zbezcześcić i zniszczyć. Przetopiono unikatowe relikwiarze, a Korona Cierniowa ocalała przed niszczycielską pasją ludu znalazła schronienie w katedrze Notre Dame.
Naukowy światopogląd nijak nie mógł pogodzić kultu do tych kilku przedmiotów, które zostały po Męce Mistrza z Nazaretu. Pisano dzieła, które kwestionowały prawdziwość Jego istnienia. Relikwie miały trafić do lamusa historii wraz z mitem Jezusa, stworzonym przez Jego uczniów na potrzeby nowej religii. W odczarowanym świecie były jedynie pamiątkami po czasach, gdy rozum ludzkości był uśpiony.
Ale jak to z falowaniem bywa, fala sceptycyzmu i szyderstwa też opadła. Paradoksalnie, ta sama nauka, w imię której został odrzucony kult relikwii, przyczyniła się do ich rehabilitacji. Pojawili się archeolodzy, mikrobiolodzy, anatomopatolodzy, genetycy i specjaliści z wielu innych dziedzin, którzy powiedzieli: Sprawdzamy. „Szkiełko i oko” ustaliły, że płótno Całunu z Turynu pochodzi z Bliskiego Wschodu, bo świadczy o tym nie tylko specyficzny splot tkaniny, ale też pyłki kwiatowe, które rosną tylko w tamtym regionie. To samo można powiedzieć o sudarionie z Oviedo, a na dodatek krew, której ślady są na obu tkaninach, należała do mężczyzny i jest tej samej, najrzadszej grupy AB. Badacze ustalili, że w Całun owinięto ofiarę śmierci krzyżowej, podali jej wzrost, cechy fizyczne, ilość i rodzaj zadanych ran. Zaczęli pisać ekspertyzę (powstała nawet gałąź nauki, zwanej syndonologią), która idealnie odpowiadała opisowi Męki, przekazanej przez ewangelistów, precyzyjnych jak reporterzy…
Pracowity uczony zbadał ilość fragmentów Krzyża i dowiódł, że poskładane w całość nie tylko nie wypełniłyby statku, ale nie można byłoby z nich ułożyć narzędzia egzekucji.
Wiara jest ciemnością
Historycy i archeolodzy badali też prowienencje, czyli metrykę relikwii Męki. Od kiedy są wzmianki o nich i gdzie się znajdowały? Kiedy i jak zmieniały właścicieli, co wiemy o ich wędrówkach? Rozumowanie jest bardzo logiczne – zarówno wielkie dzieła sztuki, jak i relikwie, przyciągały zawsze uwagę współczesnych, którzy pozostawiają wzmianki o tym, że je podziwiali, czcili, pielgrzymowali. Odtworzono szlaki ich zagmatwanych losów, pojawianie się i znikanie. Całun nagle pojawił się w średniowiecznej Europie, ofiarował go Kościołowi rycerz, powracający z Ziemi Świętej, ale jak dostał się w jego ręce? Tego nie wiemy. Mimo luk stos naukowych ekspertyz jest nie do podważenia.
Na kilka pytań naukowcy nie potrafili odpowiedzieć. Najważniejsze dotyczy metody. W jaki sposób wizerunek Ukrzyżowanego odbił się na całunie? Naukowcy dotknęli tajemnicy niczym najciemniejsi średniowieczni pielgrzymi. W takiej chwili można albo paść na kolana, albo wszystko zakwestionować.
Mam pewną teorię na temat dowodów. Zastanawia, dlaczego ilekroć wszystko wydaje się oczywiste, na sto procent – i splot płótna, i grupa krwi, i pyłki roślinne oraz „nierukotworna”, jak mówią prawosławni Słowianie, czyli nie utworzona rękoma, technika odbicia postaci Ukrzyżowanego Człowieka – zaraz pojawiają się inni eksperci, którzy mówią, że nic podobnego, Całun pochodzi ze Średniowiecza i jest falsyfikatem. Widzę w tym szczególną troskę Pana Boga o naszą wolność. Absolutne dowody odbierają wolność. Bo wiara – jest ciemnością.