A A A

Wielki Piątek 2...
Liturgia Wielkiego Piątku składa się z czterech elementów, których centralnym jest adoracja Krzyża. Ten znak zwycięstwa nad grzechem i śmiercią, ale i znak męki i śmierci Jezusa Chrystusa był w tym roku adorowany przez wielu wiernych w naszej świątyni. W skupieniu, zadumie i modlitwie przeżywaliśmy Liturgię Wielkiego Piątku. Na koniec Najświętszy Sakrament został przeniesiony do grobu Pańskiego, gdzie dziś i jutro trwa adoracja Chrystusa Eucharystycznego i Krzyża. Za wspólne przeżycia duchowe składamy wszystkim serdeczne Bóg zapłać!

Oto fotorelacja i kilka ciekawostek związanych z Wielkim Piątkiem:

Wielki Piątek 2...
Wielki Piątek 2...
Wielki Piątek 2...
Wielki Piątek 2...
Wielki Piątek 2...
Wielki Piątek 2...
Wielki Piątek 2...
Wielki Piątek 2...
Wielki Piątek 2...
Wielki Piątek 2...
Wielki Piątek 2...
Wielki Piątek 2...
Wielki Piątek 2...
Wielki Piątek 2...
Wielki Piątek 2...
Wielki Piątek 2...
Wielki Piątek 2...
Wielki Piątek 2...
Wielki Piątek 2...
Wielki Piątek 2...
Wielki Piątek 2...
Wielki Piątek 2...
Wielki Piątek 2...
Wielki Piątek 2...
Wielki Piątek 2...
Wielki Piątek 2...
Wielki Piątek 2...
Wielki Piątek 2...
Przeżywanie Męki – krok po kroku, minuta po minucie – to naturalna potrzeba naśladowania Chrystusa, jego kulminacyjny punkt. Głęboko wierzący i mistycy nie potrzebowali dowodów, po prostu szli za Nim, choć pragnęli tak się utożsamić, że zastanawiali się nad każdym detalem. Święta Brygida Szwedzka prosiła Pana Jezusa, żeby objawił jej liczbę ran, pozostawionych po koronie cierniowej, biczowaniu, szarpaniu, w drodze na Golgotę. Św. Rita otrzymała tylko małą cząstkę męki, a z nią ból spowodowany jednym cierniem Jego korony. Katarzyna Emmerich dokładnie opisywała najdrobniejsze szczegóły doby umierania. Marta Robin z upływem lat, w trakcie których od czwartku w nocy przeżywała Mękę mówiła, że na początku rozróżniała nawet twarze uczestników drogi na Golgotę, jakieś okoliczności zewnętrzne, szczegóły, później wszystko poszło w głąb, bo coraz bardziej wnikała w wewnętrzne przeżycia Jezusa.

Cała reszta, czyli my, zwykli ludzie, ze zrozumieniem słuchamy o św. Tomaszu, który musiał zobaczyć, nim uwierzył. Pobożnie potakujemy, że owszem, wiara jest ciemnością, ale… chętnie zobaczymy dowody, bo dowody w procesie o prawdziwość przekazu są ważne, a nasza ułomność szuka materialnych podpórek. Zwracamy się ku relikwiom, choć ich dzisiejsze znaczenie jest nieporównywalne do czci, jaką były otaczane w przeszłości. Pragnienie cudu, czekanie na cud były ważnym rysem pobożności królów, książąt i zwykłego ludu. Pielgrzymowano do nich z nadzieją na odmianę złego losu, ulgi w cierpieniu.

Każda z relikwii ma pasjonującą historię, która nadaje się na powieść sensacyjną i kilka kryminałów.

Krzyż

Relikwie Krzyża i garść gwoździ wydobyła ze wzgórza Golgoty św. Helena, matka cesarza Konstantyna, która zorganizowała swoistą wyprawę archeologiczną do Ziemi Świętej w poszukiwaniu pamiątek po życiu Chrystusa. Od tego czasu zaczął się ich podział i wędrówka po chrześcijańskiej Europie. Były największym skarbem, o nie bili się rycerze, królowie kupowali je za niebotyczne sumy, papieże i opaci obdarowywali na znak najwyższej życzliwości, złodzieje i rozbójnicy kradli bez zahamowań. Fałszerze nie próżnowali i zajęli się podróbkami, bo było wielkie zapotrzebowanie na nie. A „rynek” był chłonny, bo kto miał relikwie, miał władzę i znaczenie, były szlachetnym świadectwem potęgi i Bożej opieki, roztoczonej nad władcą i jego ludem.

Święte dowody Męki przebyły swój szlak – od epicentrum – Ziemi Świętej – poprzez Konstantynopol na Zachód Europy, gdzie trafiały wraz z powracającymi pielgrzymami i rycerzami krucjat. Wiele z nich zmieniło miejsce pobytu po zdobyciu Konstantynopola przez krzyżowców, dla których najbardziej pożądanymi łupami były relikwie. Tak więc przechodziły przez ręce plugawe i święte, a gdy znajdowały swoje miejsca odpocznienia za ich pośrednictwem zdarzały się cuda, bo uzdrawiały, chroniły przed wrogiem, oddalały straszne zarazy.

Korona Cierniowa

Wierny lud oddawał im cześć w nadziei, że ich niewielka, potoczna męka, zostanie skrócona. Wielcy panowie oddawali im cześć na miarę własnej potęgi i bogactw – dla Korony Cierniowej, którą kupił od króla Baldwina św. Ludwik IX i wybudował specjalną kaplicę godną tak wielkiego skarbu – Sainte Chapelle, gdzie czczono ją wraz z drzewem Krzyża, Gwoździami i innymi świętościami Francji.

Kawałki drzewa krzyża, rozsiane po całym chrześcijańskim świecie są dziś w Bazylice św. Piotra w Rzymie, w katedrze Notre Dame w Paryżu i opactwie cysterskim Heiligenkreuz w Austrii. W Polsce czczone są aż w dwudziestu dwóch świątyniach, na Świętym Krzyżu, w Krakowie i Częstochowie.

Chusta z Manopello

Chusta Weroniki znajduje się w Rzymie, ale także uważa się, że jest nią sudarion z Oviedo czy Manopello.

Włócznia

Włócznia Przeznaczenia, którą rzymski legionista przebił bok Jezusa, znajduje się w Watykanie, jest też w Wiedniu, a do posiadania oryginału pretendują też Ormianie.

Gwoździe

Gwoździe, którymi był przybity znajdują się w bazylice świętego Krzyża Jerozolimskiego w Rzymie, a także w Trewirze. Jeden z nich został wkomponowany w koronę zachodniochrześcijańskich cesarzy, co było logiczne – był cenniejszy od najdroższych kamieni szlachetnych.

Całun Turyński

I ta jedyna, relikwia nad relikwiami – Całun, którym według przekazów owinięto Ciało Jezusa po Męce i za pośrednictwem którego nie dokonano żadnego cudu, znajduje się w Turynie.

„Jak reporterzy”

Nastroje i stosunek do relikwii falowały, bo po wiekach uwielbienia na scenie dziejów pojawili się sceptycy i szydercy. Jan Kalwin, który poświęcił cały traktat przeciwko kultowi relikwii stwierdził, że fragmentami z drzewa Krzyża można załadować cały statek. W czasach Oświecenia cześć dla relikwii została uznana za gusła ciemnego ludu, ludzie nowocześni przestali wierzyć w ich moc i była to cezura, która oddziela światłość od jasności. W okresie rewolucji ten sam lud, który miesiącami pielgrzymował do sanktuariów, wtargnął do świątyń aby je zbezcześcić i zniszczyć. Przetopiono unikatowe relikwiarze, a Korona Cierniowa ocalała przed niszczycielską pasją ludu znalazła schronienie w katedrze Notre Dame.

Naukowy światopogląd nijak nie mógł pogodzić kultu do tych kilku przedmiotów, które zostały po Męce Mistrza z Nazaretu. Pisano dzieła, które kwestionowały prawdziwość Jego istnienia. Relikwie miały trafić do lamusa historii wraz z mitem Jezusa, stworzonym przez Jego uczniów na potrzeby nowej religii. W odczarowanym świecie były jedynie pamiątkami po czasach, gdy rozum ludzkości był uśpiony.

Ale jak to z falowaniem bywa, fala sceptycyzmu i szyderstwa też opadła. Paradoksalnie, ta sama nauka, w imię której został odrzucony kult relikwii, przyczyniła się do ich rehabilitacji. Pojawili się archeolodzy, mikrobiolodzy, anatomopatolodzy, genetycy i specjaliści z wielu innych dziedzin, którzy powiedzieli: Sprawdzamy. „Szkiełko i oko” ustaliły, że płótno Całunu z Turynu pochodzi z Bliskiego Wschodu, bo świadczy o tym nie tylko specyficzny splot tkaniny, ale też pyłki kwiatowe, które rosną tylko w tamtym regionie. To samo można powiedzieć o sudarionie z Oviedo, a na dodatek krew, której ślady są na obu tkaninach, należała do mężczyzny i jest tej samej, najrzadszej grupy AB. Badacze ustalili, że w Całun owinięto ofiarę śmierci krzyżowej, podali jej wzrost, cechy fizyczne, ilość i rodzaj zadanych ran. Zaczęli pisać ekspertyzę (powstała nawet gałąź nauki, zwanej syndonologią), która idealnie odpowiadała opisowi Męki, przekazanej przez ewangelistów, precyzyjnych jak reporterzy…

Pracowity uczony zbadał ilość fragmentów Krzyża i dowiódł, że poskładane w całość nie tylko nie wypełniłyby statku, ale nie można byłoby z nich ułożyć narzędzia egzekucji.

Wiara jest ciemnością

Historycy i archeolodzy badali też prowienencje, czyli metrykę relikwii Męki. Od kiedy są wzmianki o nich i gdzie się znajdowały? Kiedy i jak zmieniały właścicieli, co wiemy o ich wędrówkach? Rozumowanie jest bardzo logiczne – zarówno wielkie dzieła sztuki, jak i relikwie, przyciągały zawsze uwagę współczesnych, którzy pozostawiają wzmianki o tym, że je podziwiali, czcili, pielgrzymowali. Odtworzono szlaki ich zagmatwanych losów, pojawianie się i znikanie. Całun nagle pojawił się w średniowiecznej Europie, ofiarował go Kościołowi rycerz, powracający z Ziemi Świętej, ale jak dostał się w jego ręce? Tego nie wiemy. Mimo luk stos naukowych ekspertyz jest nie do podważenia.

Na kilka pytań naukowcy nie potrafili odpowiedzieć. Najważniejsze dotyczy metody. W jaki sposób wizerunek Ukrzyżowanego odbił się na całunie? Naukowcy dotknęli tajemnicy niczym najciemniejsi średniowieczni pielgrzymi. W takiej chwili można albo paść na kolana, albo wszystko zakwestionować.

Mam pewną teorię na temat dowodów. Zastanawia, dlaczego ilekroć wszystko wydaje się oczywiste, na sto procent – i splot płótna, i grupa krwi, i pyłki roślinne oraz „nierukotworna”, jak mówią prawosławni Słowianie, czyli nie utworzona rękoma, technika odbicia postaci Ukrzyżowanego Człowieka – zaraz pojawiają się inni eksperci, którzy mówią, że nic podobnego, Całun pochodzi ze Średniowiecza i jest falsyfikatem. Widzę w tym szczególną troskę Pana Boga o naszą wolność. Absolutne dowody odbierają wolność. Bo wiara – jest ciemnością.